Spokojnym rytmem
Trzydzieści stopni
ciepła nie należy do kanonu moich ulubionych temperatur na dłuższe rowerowe
wyjazdy. Ale jeździć przecież trzeba, a ponieważ ostatnio aż dwukrotnie
pokonałem dystans mniejszy od stu kilometrów, dzisiaj byłem po prostu skazany
na dłuższe pedałowanie w pełnym słońcu. Trasa nie była wymagająca, ale upalna
końcówka wakacji skutecznie ograniczyła moje możliwości w zakresie generowania
mocy, a ta przecież nawet w najbardziej optymalnych warunkach d*** nie urywała.
Na trasę wyruszyłem tuż przed jedenastą, co oznaczało, że słońce zbliżało się
do najwyższego punktu na idealnie czystym niebie, na wizerunku którego nie było
choćby najmniejszej skazy. Nie było żadnej szansy na cień, żadnej ucieczki
przed morzem złotego ognia. Jechałem więc tempem mocno turystycznym, mając
mnóstwo czasu, aby spokojnie podziwiać małopolskie krajobrazy w nostalgicznym
nastroju kończących się wakacji. W tym spokojnym rytmie zaliczyłem pętlę, na
której znalazły się m.in. Brzezie, Książnice, Łapczyca, Bochnia, Świniary,
Ispina, Niepołomice. Było więc i pagórkowato i płasko, i w górę i w dół, i z
wiatrem i pod wiatr. Kilkanaście kilometrów przed domem włączyła się kontrolka
niskiego stanu paliwa. To słońce wysysało ze mnie resztki energii. Włączyłem
więc tryb awaryjny, zmieniłem tempo z turystycznego na rekreacyjne i jadąc na „oparach”
spokojnie dotarłem do domu.
Nawet las nie chronił przed słońcem
Most kolejowy w Niepołomicach
I co z tego, że jest gorąco? Grunt to dobry nastrój!