Bez entuzjazmu
No proszę. Pierwszy dzień po urlopie, pierwsze niewyspanie,
pierwsza popołudniowa senność. To oraz inne przyczyny sprawiły, że postanowiłem
wybrać się na zdecydowanie krótszą przejażdżkę. Po raz pierwszy od dawien dawna
poruszałem się głównie po Krakowie, co zazwyczaj oznacza, że jedzie się wolno i
nerwowo. Tym razem było inaczej – ruch samochodowy niewielki, zielone
światła zdarzały mi się nadzwyczaj często, a więc i jazda była płynna, sprawna,
komfortowa. Z racji krótszego dystansu i skromnych przewyższeń nie musiałem dbać
o rozłożenie sił, bo nawet gdyby te ostatnie mnie opuściły, do domu miałem
relatywnie niedaleko. Gdy tylko cienie stały się kuriozalnie długie,
jednoznacznie informując świat, że zachód słońca jest blisko, spadła
temperatura, poprawiając jeszcze bardziej warunki jazdy. Wkrótce zatrzymywałem
się pod domem. Nieco zmęczony, tym razem bez uśmiechu i bez entuzjazmu
wyłączałem elektroniczne gadżety, wracając do przestrzeni analogowej ciszy,
ograniczonej płaszczyznami ścian.