W deszczu przed czasówką
A lato było piękne tego – przepraszam, tamtego – roku… Niestety
jak widać, średnia musi wyjść na zero, więc tym razem pogoda nie rozpieszcza.
Wiem, wiem, nie ma złej pogody na rower. Jest tylko dobra lub bardzo dobra. Albo
jest złe ubranie. Umówmy się jednak, że anulowanie 6 etapu Tour de Pologne o
czymś świadczy. Jadący przed zawodowcami amatorzy też nie mieli tęgich min,
chociaż przed startem puszczali oko do kamery, jednocześnie trzęsąc się z
zimna. Tymczasem ja specjalnie wziąłem trzy dni urlopu, aby w trzech miejscach
stanąć przy trasie naszego narodowego wyścigu i aż dwukrotnie nic z tego nie
wyszło. Ostatnią szansą na kibicowanie kolarzom i cyknięcie kilku fotek była
więc poniedziałkowa czasówka, której trasa tradycyjnie przebiegała nieopodal
mojego domu. A ponieważ miała się odbyć dopiero popołudniu, całe przedpołudnie
miałem wolne i grzechem byłoby spędzić je leniwie w domowych pieleszach. Nie
zważając zatem na zasnute chmurami niebo i wręcz pewność, że będzie padało,
wybrałem się na krótką przejażdżkę. A co mi tam! I tak nadeszła pora umycia
roweru…
Nie pojechałem zbyt daleko, ograniczając się do eksploracji
najbliższych okolic. Początkowo nie padało, chociaż droga w zacienionych miejscach
wciąż była mokra po wcześniejszych opadach. Musiałem więc trochę uważać, bo moje
„continentale” mają jedynie symboliczny zarys bieżnika po bokach. A potem
zaczęło padać, początkowo słabo i niepewnie, a po pewnym czasie dość solidnie.
Prawdę mówiąc, nawet mnie to ucieszyło, bo zawsze jest to jakaś odmiana, a po
drugie, wreszcie mogłem przekonać się, czy osprzęt Di2 jest faktycznie
wodoodporny w warunkach realnej ulewy, a nie tylko w wannie (gdyby ktoś jeszcze
tego nie wiedział, to rower myję w wannie). Po krótkim czasie byliśmy – ja i
rower – solidnie zmoczeni, tudzież pokryci tu i ówdzie cienką warstwą
swojskiego błotka zebranego z asfaltu. Nic to. Z uśmiechem na ustach jechałem
sobie spokojnie, nie zamierzając zbytnio skracać trasy, która i tak była o całe
lata świetlne krótsza od niepisanej normy, czyli trzycyfrowego dystansu.
Popołudniu już nie padało. Zabrałem syna i poszliśmy
na stację benzynową Lotosu, gdzie kolarze mieli nawrót i gdzie były najlepsze
warunki, aby zrobić fajne zdjęcia. Załapaliśmy się nawet do transmisji telewizyjnej
– takie z nas sławne chłopaki…
Alex Dowsett jedzie po etapowe zwycięstwo
Tim Wellens musi tylko dojechać do mety, aby przypieczętować zwycięstwo w 73 Tour de Pologne
Jarosław Marycz okaże się najszybszym Polakiem na czasówce, kończąc ją na 19 miejscu
Najlepszy z Polaków – Paweł Cieślik – zakończy wyścig na 18 miejscu
Michał Kwiatkowski jechał dla kibiców