W trybie awaryjnym
Po ostatniej przejażdżce, częściowo wiodącej drogami, których
jeszcze nie znałem, uświadomiłem sobie, że w promieniu kilkudziesięciu
kilometrów od mojego domu, trudno jest mi znaleźć drogę, po której jeszcze nie
jechałem. Zauważyłem to, korzystając z programu BaseCamp, który po prostu
naniósł na mapę ślady wszystkich moich wycieczek i okazało się, że białych plam
praktycznie nie ma. Dzisiejsza przejażdżka nie była więc oryginalna, tym
bardziej, że postanowiłem, iż odpocznę małe co nieco i wybiorę się w spokojne
okolice, położone na wschód od Krakowa. Jadąc obok Puszczy Niepołomickiej,
wpadłem na pomysł, aby rozszerzyć plan wycieczki najpierw o Nowe Brzesko, a
później o kilka dróg leżących na północ od niego. W Ispini (wydawało mi się, że
poprawna forma powinna brzmieć „w Ispinie”, ale jadąc przez tę wieś zauważyłem
szyld „jakiś-tam-urząd w Ispini”) przejechałem przez most na Wiśle, pokonałem
kilka kilometrów i w Wawrzeńczycach skręciłem na północ. Tutaj teren nie był
już płaski i obfitował w całe mnóstwo niewielkich podjazdów. Nie były ani
długie, ani strome, a w porównaniu z tymi, które pokonywałem niedawno, były
ledwie delikatnymi zmarszczkami na powierzchni. Coś jednak było nie tak, bo
zacząłem odczuwać zmęczenie i wybierać coraz lżejsze przełożenia. Przełączyłem
się więc w „tryb awaryjny”, ograniczyłem prędkość, przestałem zwracać uwagę na
wskaźnik mocy i spokojnie jechałem w stronę Kocmyrzowa, przypominając sobie, że
tuż przed nim czeka na mnie podjazd przez duże „P”. Na szczęście złapałem na
nim właściwy rytm i wolniej niż zwykle, ale szybciej niż myślałem, dotarłem do
drogi 776, którą zjechałem do Nowej Huty. Potem wystarczyło już tylko przejechać
przez Mogiłę i Rybitwy, aby dotrzeć w okolice domu.