Lekki rozruch
Zanim wybrałem się na przejażdżkę, nad Krakowem przeszła spora ulewa. To zupełnie normalne, gdy dzień wcześniej umyło się rower. Poczekałem chwilę, aż drogi nieco przeschną, ale i tak nie udało mi się uchować idealnie czystej ramy przed wątpliwej urody sztuką nowoczesną w postaci małych, brunatnych kropelek. Jechałem bardzo spokojnie, co było absolutnie przemyślaną decyzją, ponieważ przymierzam się do zaliczenia w sobotę nieco dłuższej trasy niż zwykle. Mam nadzieję, że pogoda nie pokrzyżuje moich planów, bo sobotnia wyprawa ma pewną myśl przewodnią, której na razie nie zdradzę, aby nie zapeszyć – choć wcale nie jestem przesądny. Dzisiejsza przejażdżka była więc jedynie spokojnym i niewymagającym treningiem, który pozwoliłem sobie wykonać na nieodległych od mojego miejsca zamieszkania drogach.