Przedziwny dzień
Wielki Piątek. Dzień, w którym, przynajmniej teoretycznie,
zwalniamy nieco szalony pęd trybów codzienności. Być może kierujemy nawet nasze
myśli w stronę odwiecznej i niezmierzonej tajemnicy bytu, ale prawdę mówiąc nie
wiem, ile w tym tradycji, a ile prawdziwej wiary. Śmiem twierdzić, że najwięcej
w tym powierzchowności, pozorów, kiepskiego aktorstwa przed sąsiadami, a mało
zrozumienia. Okazujemy oburzenie widząc człowieka jedzącego bułkę z kiełbasą –
toż to zabronione w Wielki Piątek – by za chwilę przejść obojętnie obok biedaka
– bo to na pewno pijak… i złodziej, „bo każdy pijak to złodziej”. I żeby było
jasne – ja nie moralizuję, bo niestety mam sobie wiele do zarzucenia. A zmienić
siebie jest najtrudniej…
No dobra – bracia i siostry – koniec kazania, bo przecież miałem
jedynie szczery zamiar skreślenia słów kilku na temat dzisiejszej przejażdżki.
Jednak nigdy nie ukrywałem, że moje rowerowe eskapady są nierzadko czasem
przeznaczonym na coś więcej niż tylko beznamiętne pedałowanie. Wielokrotnie
uciekam w skomplikowany świat moich myśli. A Wielki Piątek jest właśnie jednym
z kilku takich dni, które tworzą naturalną scenografię dla ich projekcji. Musiałem
więc pojechać tam, gdzie nie docierają żadne dźwięki cywilizacji, gdzie
akustycznym tłem jest szum drzew i śpiew ptaków. Ci, którzy znają mnie lub mój
blog, dobrze wiedzą, że taką świątynią jest dla mnie Puszcza Niepołomicka. To właśnie
tam pojechałem, a jechało mi się tak dobrze, że początkowo planowane 50
kilometrów zamieniło się w 60, potem w 70, następnie w 80, a gdy już dotarłem
do 90, to pomyślałem, że grzechem byłoby nie dociągnąć do 100 kilometrów. Nie
zgrzeszyłem.
Wracając do domu ogarnęła mnie niespodziewana nostalgia. Kolejne
święta, spadająca kolejna kartka z kalendarza, kolejna wiosna. Która to już? Przecież
niedawno była szesnasta, a drzwi do świata były szeroko otwarte. Potem
dwudziesta, trzydziesta, a później czas zwariował, przyspieszył, uciekł
gwałtownie do przodu, brutalnie ciągnąc mnie ze sobą.
Wielki Piątek. Zaiste przedziwny to dzień…