Pogoda gorszego sortu
Dzisiaj nieważne były
dystans i prędkość. Nawet trasa miała drugorzędne znaczenie. Dzisiaj liczyło
się tylko to, że w ogóle wyszedłem z domu, bo tam, po drugiej stronie drzwi,
czekała na mnie Kraina Deszczowców. Przygnębiające ciemnoszare tło, zimny wiatr
i to, czego nie lubię najbardziej – mżawka. Wypełniała całą przestrzeń, napełniając
ją nieskończoną wilgocią, bezlitośnie obejmując wszystko swoim mokrym, zimnym
dotykiem. Nie jest to świat przyjazny rowerzystom, więc tym bardziej miałem
ochotę chociaż przez chwilę być jego częścią. Przez całe półtorej godziny
poruszałem się w takich warunkach. Rower zaliczył ten test na szóstkę, czego
nie mogę powiedzieć o mojej teoretycznie wodoodpornej odzieży. Ochraniacze na
buty, spodnie i rękawiczki niezbyt długo broniły się przed deszczem, w końcu
poddając się i nasiąkając wodą. Zwłaszcza w przypadku rękawiczek było to
frustrujące, bo nie dość, że stały się ciężkie, to dodatkowo wychładzały moje
dłonie. Mimo to nie poddawałem się i dzielnie walczyłem z wszelkimi
przeciwnościami pogody.
Ot i cała dzisiejsza historia, którą niezwłocznie
publikuję.