Mały hardcore
Widząc, co pokazuje termometr za oknem, a będąc do bólu
precyzyjnym, co transmituje czujnik temperatury umieszczony za oknem, nie
mogłem odmówić sobie przyjemności wyskoczenia choćby na krótką rowerową
przejażdżkę, bo przecież nie codziennie jest okazja zmierzyć się z mrozem
poniżej -15 °C. Ostatni raz z takimi warunkami miałem do czynienia cztery lata
temu. Wówczas było nie tylko zimno, ale i śnieżnie. Teraz było tylko zimno, ale
wiał także wiatr, który zwiększał uczucie chłodu. A więc taki mały hardcore na
początek nowego roku.
Dzień wcześniej dokonałem drobnych zakupów w postaci nowych
rękawiczek oraz skarpet stosownych do zimowych warunków, a więc wychodząc „w
otwartą przestrzeń kosmiczną”, miałem wszystko, co potrzebne do przetrwania.
Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie planowałem trasy, zamierzając zaliczyć skromną
przejażdżkę, której pseudo-naukowym celem było zapoznanie się z aspektami jazdy
rowerem w niskiej temperaturze.
Początek był całkiem niezły. Szybko rozgrzałem się i
pomimo chłodu oraz wiatru, który ten chłód potęgował, jechało mi się całkiem
sympatycznie i przyjemnie. Z nieukrywaną radością obserwowałem, jak wskaźnik
temperatury, dostosowując się do otoczenia, pokazuje coraz niższą wartość. Z
równie nieukrywaną radością zauważyłem, że w mym polu widzenia od horyzontu po
horyzont, nie ma żadnego innego cyklisty. A już niemalże entuzjazm na mej
skrytej pod kominiarką twarzy wywołało politowanie, malujące się na mój widok
na twarzach wiernych, zmierzających na niedzielną mszę. Jest dobrze –
pomyślałem – i z optymizmem jechałem dalej. Mój optymizm był tym większy, że
cały czas było mi ciepło. Zacząłem już nawet planować wydłużenie dystansu, ale
wtedy właśnie zmieniłem kierunek i przez jakiś czas musiałem mierzyć się z
przeciwnym wiatrem. Nie wiem, jaka wówczas była odczuwalna temperatura, ale z
pewnością o wiele niższa od tej, którą widziałem na wyświetlaczu. Dłonie,
pomimo wyposażenia w naprawdę ciepłe rękawiczki, zaczęły odczuwać chłód. Jakkolwiek
pomagała standardowa procedura polegająca na zginaniu i rozprostowywaniu palców,
doszedłem do wniosku, że nadszedł już czas, aby wracać.
Dobry nastrój to podstawa.
Z czasem temperatura wzrosła…