Krótko w mieście
Nie wymyśliłem niczego szczególnego w ten sympatyczny dzień, czyli
w piątek trzynastego. Pewnie dlatego, że po pierwsze, nie jestem przesądny, a
po drugie, znam pochodzenie owego piątkowego przesądu. Pisałem już o tym 13
kwietnia 2012 roku, więc nie będę się powtarzał.
A dzisiaj znów jechałem w ciemności. Trudno, aby było
inaczej, bo gdy tylko wróciłem z pracy, zaczął się zachód słońca. Poniosło mnie
do miasta, na ulice, ścieżki rowerowe, a nawet chodniki. To nie był dobry
pomysł. Nie mogłem jechać szybko, nie mogłem całkowicie się odprężyć. Ale
właśnie tego chciałem – łyknąć trochę miejskich klimatów, przemknąć się
szlakami, które odwiedzałem wtedy, gdy rodziła się moja rowerowa pasja.
PS. Napisałem, że nie wymyśliłem niczego szczególnego, a tymczasem już po dodaniu tego wpisu zauważyłem, że akurat dzisiaj, czyli w piątek trzynastego, zaliczyłem trzynastą przejażdżkę na rowerze Ridley X-Bow.