Deszcz jesienny
„O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...”
Tak pisał Leopold Staff w swoim bezdyskusyjnie przepięknym
wierszu. I właśnie nadszedł ten czas, ten dźwięk, ten rytm i te kolory. Dzisiaj
w moje okna uderzały krople jesiennego deszczu, a melodia ta cichła jedynie od
czasu do czasu, by po chwili wrócić ze zdwojoną siłą. Mimo to nie zamierzałem
pozostać w suchym, ciepłym i bezpiecznym domu. Miałem kilka spraw do
przemyślenia, a przecież najlepiej mi się myśli, gdy jestem w swoim świecie,
samotnie przemierzając rowerowe szlaki.
Nie wybrałem jakiejś trasy na specjalne okazje, ale postanowiłem
za dnia przejechać mniej więcej tymi samymi drogami, którymi poruszałem się poprzednim
razem. Wtedy smog nie pozwalał oddychać pełną piersią. Dzisiaj, dzięki silnemu
wiatrowi, pozostało po nim jedynie przykre wspomnienie, chociaż oczywistym jest
fakt, że jeszcze nie raz powróci do małopolskiej stolicy. Lepsze powietrze
sprawiło, że jechało mi się o wiele lepiej i szybciej. Nawet deszcz nie psuł mi
zabawy, chociaż od czasu do czasu padał naprawdę solidnie. Podobała mi się ta
jazda w nietypowych warunkach. W pewnym sensie był to spóźniony chrzest bojowy
mojego Ridleya X-Bow.
Wracając do domu zamierzałem przejechać kładką tramwajowo-rowerową
w Płaszowie. Niestety spotkała mnie niemiła niespodzianka w postaci zamkniętego
przejazdu. A powód? Prozaiczny. Dzięki niemu poznałem nowe słowo: „uszorstnianie”.
Trwa właśnie „uszorstnianie nawierzchni”. Pytanie, które mi się nasunęło jest
oczywiste – dlaczego nie można było tego zrobić raz, a dobrze? Pokornie
zawróciłem i wybrałem inną drogą powrotną.
Fajnie jechało mi się w deszczu, ale niefajne skutki przyniosło to
mojej elektronice. Służący mi od wielu lat GPS, nagle „zwariował”, tracąc
połączenie z satelitami. Restart niczego nie zmienił, a nawet pogorszył sprawę,
bo zamarły wszystkie przyciski. Czyżby deszcz pokonał uszczelnienie? Mam
nadzieję, że po rozkręceniu obudowy i kąpieli w alkoholu izopropylowym, uda się
uratować Garmina. Jeśli nie, to okaże się, że wraz z dzisiejszym deszczem
popłynąłem i ja… finansowo.