Na północ w niedzielę
Gdybym skategoryzował swoje wycieczki według kierunków
geograficznych, to ta statystyka bardzo źle wyglądałaby dla zachodu i północy.
Południe i wschód wyraźnie brylują i raczej trudno będzie to zmienić, a
przynajmniej szybko zmienić. To skutki mojego miejsca zamieszkania, skąd mam
tylko rzut beretem, a może kaskiem, do gór na południu i płaskich klimatów na
wschodzie. Wyprawa na zachód lub na północ wymaga przejechania przez całe
miasto, co oczywiście wiąże się z zaaplikowaniem do płuc całego toksycznego
dziadostwa, które unosi się ponad Grodem Kraka.
W niedzielę jest jednak inaczej, więc dzisiaj istniała
szansa na poprawienie wspomnianej statystyki. Z szansy tej skorzystałem.
Przejechałem przez całe miasto i dotarłem do ulicy Łokietka. Potem był
Giebułtów, Tomaszowice, Ujazd, Bolechowice, Karniowice, Brzezinka i Rudawa. Trasa
cudowna, bo cały czas góra-dół, a więc nie sposób było się nudzić i nie sposób
było leniuchować, wszakże pod górę rower sam nie pojedzie. Potem też nie było
łatwo, bo droga przez Dubie i Szklary do Jerzmanowic bynajmniej do płaskich nie
należy. W Jerzmanowicach osiągnąłem najwyższy punkt dzisiejszej trasy, co wcale
nie oznaczało, że dalej będą już tylko zjazdy. Pojechałem bowiem przez Sąspów i
Wolę Kalinowską do Skały, gdzie skręciłem na południe. Kilka pagórków, a potem
długi i szybki zjazd do Zielonek. Byłby jeszcze szybszy, gdyby nie przeciwny
wiatr. A potem znów musiałem przejechać przez centrum miasta, a na koniec przez
ulicę Wielicką, co w niedzielę jest wykonalne bez gwałtownych skoków ciśnienia,
aczkolwiek jedna blondynka w suzuki postanowiła przetestować moją odporność
psychiczną, niemalże ocierając się o mnie ma jednym ze skrzyżowań. W takich
sytuacjach myślę sobie, że dobrze, iż w Polsce nie można mieć broni… Zamiast
granatem rzuciłem więc „mięsem”, a że mięso nie wybucha, włos z głowy nikomu
nie spadł, a mnie co najwyżej posiwiał ze strachu, czego i tak nie widać, bo z
racji wieku siwizny ci u mnie dostatek.
Gra światła i cienia w okolicy wsi Dubie.
Szklary.