Orzeźwienie
No i koniec upałów. Pogoda
przechodzi w kolejną skrajność – w następne dni ma padać. Zapewne ci, którzy biadolili,
że jest susza, będą teraz narzekać na powódź. Póki co, wykorzystałem dzisiejsze
popołudnie do zaliczenia jednej z ostatnich letnich przejażdżek. Mam tutaj na
myśli kalendarzowe lato, które nieuchronnie się kończy. Tym razem nie wybrałem
się na daleką eskapadę, ograniczając się wyłącznie do podmiejskich szlaków. Z
przykrością zauważyłem, że ograniczony w wakacje ruch samochodowy, wrócił już
do mało ekscytującej codzienności. Musiałem przypomnieć sobie wszystkie prawa
dżungli, a więc przed wszystkim konieczność posiadania oczu dookoła głowy,
umiejętność przeciskania się pomiędzy stojącymi samochodami oraz wyprzedzania
ich z każdej możliwej strony, bo jeden jedzie środkiem drogi, a drugi tuż przy
jej krawędzi. Prawdziwą radość z jazdy odczułem dopiero na peryferiach. Niższa niż
zwykle temperatura sprawiła, że czułem wyjątkowy przypływ energii, a jazda, zamiast
męczyć, orzeźwiała.