Zdążyć przed upałem
Wiedziałem, że popołudniu miało zrobić się naprawdę gorąco i
dlatego podarowałem sobie cudowną możliwość dłuższego, niedzielnego snu. Na
trasę wyruszyłem grubo przed południem. Korzystając z unikalnej możliwości
bezpiecznej jazdy po głównych ulicach, do centrum Krakowa pojechałem Wielicką,
Kamieńskiego i Konopnickiej. Potem skierowałem się w stronę Balic, a minąwszy
lotnisko, pojechałem jeszcze dalej. Przejechałem przez Aleksandrowice i w
miejscowości Chrosna rozpocząłem podjazd. Dojechałem do wiaduktu nad autostradą
A4, a zaraz później miałem lekkie deja vu. Kilkuset metrowy odcinek drogi
wyglądał zupełnie tak samo, jak większość nadmorskich szlaków, które miałem
okazję przemierzać podczas urlopu. Koszmar na szczęście skończył się na
kolejnym wiadukcie, za którym zjechałem w stronę Brzoskwini. Wkrótce znów
musiałem zmierzyć się z podjazdem, a wąska droga doprowadziła mnie kolejny raz
do Chrosnej. W ten sposób zatoczyłem koło. Zjechałem do Aleksandrowic i
skręciłem na południe. Dojechałem do Cholerzyna i znów skierowałem się na
zachód. Najpierw było płasko, ale za Mnikowem teren zaczął się wznosić. Słońce
wciąż było skryte za chmurami, więc bez ekstremalnego wysiłku pokonywałem
kolejne metry przewyższeń. Przed Sanką skręciłem na południe, gdzie mogłem
trochę „zaszaleć” na zjeździe do Rybnej. Później przejechałem przez Przeginię
Duchowną, Przeginię Narodową i zawitałem do Czernichowa. Temperatura z każdą
chwilą stawał się coraz wyższa i wkrótce zrobiło się bardzo gorąco. Coraz częściej
sięgałem po bidon, a płuca domagały się większej ilości powietrza. Uznałem, że
pora wracać do domu. Nie pojechałem jednak najkrótszą drogą, ale kluczyłem
trochę po okolicy, kryjąc się przed słońcem w cieniu gęstych zagajników. Jadąc
przez Piekary, dotarłem do Krakowa. Pośród budynków temperatura była jeszcze
wyższa, a musiałem przecież przejechać przez całe miasto, zanim znalazłem się w
bezpiecznie chłodnym klimacie mieszkania.