Paradoksalnie
Jadąc na urlop nad morze, liczyłem, że niezbyt wymagające pod
względem profilu trasy sprawią, iż będę miał niezłe prędkości średnie. Stało
się jednak inaczej. Silny wiatr, ale przede wszystkim dramatyczna jakość
nawierzchni dróg sprawiła, że szału nie było. Podobne oczekiwania miałem, gdy
korzystając z okazji pobytu w Strzelcach Opolskich, wybrałem się na
przejażdżkę. Tylko Góra Świętej Anny miała stanowić lekkie wyzwanie, ale potem
miało być już płasko i szybko. I znów stało się inaczej, bo wiatr kolejny raz
uparł się, aby mi przeszkodzić, a jak już zaczął wiać w plecy, to… odcięło
mnie.
Dzisiaj niczego nie planowałem, a w szczególności nie
zamierzałem jechać szybko. Oczywiście termin „szybko” jest mocno względny, bo
to, co dla mnie – gościa w mocno średnim wieku – jest niemalże drugą prędkością
kosmiczną, dla bardziej doświadczonego cyklisty będzie jeno lekką rozgrzewką, a
moja prędkość na płaskim odpowiada zapewne prędkości profesjonalistów z
World-Tour’u na podjazdach. Jak już wspomniałem, nie planowałem jechać szybko.
Ale paradoksalnie, to właśnie dzisiaj jechało mi się nadspodziewanie lekko. A
gdy już przejechałem ponad siedemdziesiąt kilometrów, a prędkość średnia wciąż
była niezła, pomyślałem, że trzeba wykorzystać okazję i spróbować poprawić
swoje statystyki. I chociaż ostatnie kilometry były pod wiatr, co sprawiło, że
powoli traciłem to, co wcześniej zyskałem, to i tak poprawiłem swój najlepszy rezultat.