Wśród biegaczy
Nie planowałem przejażdżki w niedzielę. Myślałem, że po
wczorajszej eskapadzie będę trochę zmęczony. Jednak, gdy tylko się obudziłem i
wyjrzałem przez okno, pomyślałem, że może jednak pojadę, rozruszam mięśnie,
zaliczę góra 40 kilometrów i szybciutko wrócę. Krótkie wahanie i szybka
decyzja. Jadę.
Jak nie mam pomysłu dokąd jechać, zazwyczaj jadę w stronę Puszczy
Niepołomickiej. Drogi tam dobre, ruch umiarkowany, można się odprężyć.
Pojechałem więc na wschód i dojechawszy w okolice Kłaja pomyślałem, że jeśli
planowanym dystansem było około 40 kilometrów, to powinienem już wracać. Tyle
tylko, że wcale nie miałem na to ochoty. Wczorajszy dzień nie pozostawił aż
takich śladów na kondycji, że czułbym zmęczenie. Pojechałem więc dalej. Najpierw
do Proszówek, potem do Mikluszowic i dopiero tam skręciłem na zachód w moją
ulubioną Żubrostradę. Przejechałem przez puszczę, dotarłem do Drogi Królewskiej
i spokojnie zbliżałem się do Niepołomic. Aż tu nagle niespodzianka. Droga
zagrodzona taśmą, a z lasu wybiegają biegacze biorący udział w II Półmaratonie
po Puszczy Niepołomickiej. Pomyślałem, że nie zrobię im krzywdy, jeśli pokręcę
się pomiędzy nimi. Podniosłem więc taśmę i pojechałem. Jakież było moje
zdziwienie, gdy spoza jednego z zakrętów wyłoniła się meta, a za nią tłum
ludzi. Zwolniłem, aby żadnemu z biegaczy nie popsuć finiszu i wtedy usłyszałem
głos spikera: „do mety dobiega zawodnik numer (jakiś tam) w towarzystwie
rowerzysty”. Roześmiałem się, wolno przejechałem przez metę, a potem jeszcze
wolniej przedarłem się przez tłum odpoczywających zawodników.
Dojechałem do Niepołomic, ale zamiast skierować się do Krakowa, ponownie
pojechałem w stronę Kłaja. Dopiero tam zdecydowałem się na powrót, który początkowo
wiódł tymi samymi drogami, które pokonywałem dwie godziny wcześniej. A ponieważ
jazda tą samą trasą w obie strony nie należy do moich ulubionych rozwiązań,
dlatego na wysokości Zagórza odbiłem do Staniątek, co kolejny raz doprowadziło
mnie do Niepołomic, ale tym razem od południa. Nie kombinowałem i z zamiarem
powrotu do domu skręciłem na zachód. Przejechałem przez Grabie i dojechałem do
Węgrzców Wielkich, a stamtąd miałem już tylko skromne 10 kilometrów. I w ten
sposób zamierzone 40 przemieniło się w ponad 100 kilometrów. No i fajnie...
W puszczy…