W czas letni
Pierwsza niedziela po zmianie czasu na letni. Dzień nareszcie
będzie dłuższy. A tak swoją drogą, to zupełnie nie rozumiem sensu zmiany czasu.
To anachronizm, którego korzenie sięgają okresu I Wojny Światowej. Podobno
pozwalało to na oszczędzanie surowców energetycznych, bo ludzie chodzili spać
godzinę wcześniej, a więc nie musieli używać sztucznego oświetlenia. Czy to się
sprawdziło? Nie wiem. Wiem natomiast, że „plaga” zmiany czasu upowszechniła
się. Tymczasem organizm człowieka nie lubi gwałtownych zmian, a taką właśnie
jest zmuszenie go do zerwania się z łóżka o godzinę wcześniej. Efekt jest
zazwyczaj taki, że przez pierwsze dni chodzimy spać później, bo tak się
przyzwyczailiśmy przez prawie pół roku, a rano jesteśmy niewyspani, bo nasze
ciało chciałoby spać o godzinę dłużej. Jestem w stanie założyć się o ostatnią
dętkę, że gdyby wszystko dobrze policzyć, to okazałoby się, że zmiana czasu nie
ma dla gospodarki większego znaczenia. Jestem więc za tym, aby uznać czas letni
za jedyny słuszny i już!
Liczyłem, że lada dzień rozpocznie się piękna, słoneczna, ciepła
wiosna, więc na dzisiaj zaplanowałem zakończenie przebudowy roweru szosowego. W
związku z tym, nie zamierzałem wybrać się na przejażdżkę. Jednak rzut oka na
prognozę pogody sprawił, że zmodyfikowałem plan dnia. Przez najbliższe dni ma
padać deszcz, padać deszcz i… padać deszcz. Deszcz da się znieść, ale na
dodatek ma być zimno i wietrznie. Brr… Nie tak to sobie wymarzyłem. Wybrałem
się więc przed południem na – prawdopodobnie ostatnią w marcu – przejażdżkę.
Jeździłem głównie po mieście, chociaż starałem się omijać najpopularniejsze
rowerowe szlaki, tudzież… ludzi z palmami – tradycja Palmowej Niedzieli w Małopolsce
trzyma się mocno, chociaż same palmy raczej niewiele mają wspólnego z tymi,
które kładziono na drogę przed wjeżdżającym do Jerozolimy Jezusem. Przejażdżka
nie była zbyt długa, bo mimo wszystko chciałem dzisiaj doprowadzić do końca
wspomnianą przebudowę Ridley’a Fenix’a. Wróciłem więc do domu i zabrałem się za
pracę. Teraz pozostaje już tylko czekać na prawdziwą wiosnę…