Jest dobrze
Sobota, ach sobota! Człowiek czeka cały tydzień, aby poprawić
bilans snu. Ale nie tylko po to. Przecież w sobotę jest czas, aby wybrać się na
nieco dłuższą przejażdżkę, niż w normalny, powszedni dzień. Czasem te plany
krzyżuje pogoda, ale dzisiaj była prawie idealna. Prawie, bo znowu wiało, może
niezbyt mocno, ale denerwująco. Jednak piękne słońce z naddatkiem
rekompensowało tę drobną niedogodność. A więc na początek obfite w węglowodany
śniadanie, potem jeszcze wspólna kawa z ukochaną, krótkie przygotowania i w
drogę.
Dzisiaj nie było spontanicznie. Całą trasę miałem przemyślaną,
zaplanowaną i wrzuconą do GPS’a. To w pewnym sensie miał być test nowej mapy PL
Topo 2014.4, która została przeze mnie podrasowana. Podrasowanie polegało na
całkowitej zmianie „skórki”, bo ta użyta przez producenta, absolutnie mi nie
odpowiadała. Brzydkie kolory, zbyt duża czcionka, mnóstwo POI (point of
interest), linie energetyczne, kable i „kupa” innych szczegółów sprawiały, że
była mało czytelna na moim Garminie. Spędziłem kilka godzin, aby to zmienić.
Użyłem oryginalnej kolorystyki mapy Garmin Topo, usunąłem niepotrzebne elementy
i… rewelacja. Aż chciało się wedle niej jechać. Pojechałem więc.
Najpierw skierowałem się na wschód, dzięki czemu wiatr był mym
sprzymierzeńcem. Jechałem dość typową trasą, choć nieco zmodyfikowaną, by nie
popadać w zbytnią rutynę. Czarnochowice, Śledziejowice, Węgrzce Wielkie,
Zakrzów. Nie skręciłem w stronę Niepołomic, ale pojechałem dalej na wschód i
przez Gruszki, Targowisko, Kłaj i Stanisławice, dotarłem do południowych granic
Puszczy Niepołomickiej. Poruszałem się więc w odwrotnym kierunku, niż wtedy,
gdy byłem tu poprzednim razem. Puszcza kolejny raz przywitała mnie ciszą i
spokojem. Wiosny ni widu, ni słychu, ale mamy przecież początek marca. Nie
mogąc podziwiać odgłosów budzącej się do życia przyrody, skupiłem się na
jeździe, tym bardziej, że od tej pory musiałem sobie radzić z przeciwnym
wiatrem. Przejechałem przez puszczę, dotarłem do Niepołomic i jadąc przez
Podłęże, ponownie pojawiłem się w Zakrzowie.
Skręciłem w stronę Krakowa? To byłoby zbyt łatwe. Przydałoby się
zaliczyć kilka pagórków… Przejechałem więc przez Ochmanów, potem znów zawitałem
na chwilę na drodze 964, by wkrótce skręcić w stronę Sułkowa. Dojechałem do
drogi 966 i skręciłem na zachód, do Wieliczki. Stamtąd też nie wybrałem
najkrótszej drogi, lecz „odfajkowałem” jeszcze podjazd na ulicach
Krzemienieckiej i Kuryłowicza, by dokładnie tak samo jak w środę, wrócić do
domu.
Wyszedł całkiem fajny dystans, a co najważniejsze, wcale
nie byłem przesadnie zmęczony. To dobrze, że forma idzie w górę, bo przecież do
wiosny pozostało coraz mniej czasu. Wycieczka się udała, mapa z nową „skórką”
sprawdziła się. Jest dobrze.