Pożegnanie roku
Ostatni dzień roku. A przecież dopiero co witałem go radośnie,
odliczając każdy dzień, który dzielił mnie od wiosny i pierwszej w życiu
przejażdżki na rowerze szosowym. Minęła wiosna, przeminęło lato, jesień też
odeszła w zapomnienie. Nadeszła zima, a wraz z nią czas, gdy spada ostatnia
kartka z kalendarza. Koniec roku. Echa zdarzeń zamknięte cembrowiną studni
wspomnień. Cegiełki nowych doświadczeń dołożone do budowli zwanej
doświadczeniem życiowym.
Piękna dziś pogoda. Słońce jakby chciało złożyć złotą
pieczęć na wrotach minionego czasu, by – zanim zamkną się na zawsze –
powiedzieć, że był dobry. W retrospekcji zdarzeń znajduję lata prób i doświadczeń.
Ale miniony rok był naprawdę dobry. Szukając w pamięci smutnych chwil, nie
znajduję ich. Dziękuję Bogu, że błogosławił każdy mój dzień, każdy dzień tych, których
kocham, moich najbliższych. Dzisiejsza przejażdżka stała się więc swoistą
modlitwą w świątyni ozdobionej skrzącymi się iskierkami mrozu, z puszystym
dywanem śniegu, zwieńczonej błękitnym sklepieniem nieskończoności…
2014 w kalejdoskopie