Dzień Niepodległości
I znów zaświeciło słońce. I znów było ciepło. To dobrze. My Polacy
mamy jakiegoś pecha. Nie dość, że większość rocznic ma tragiczny wydźwięk – a to
wybuch wojny, a to wybuch jakiegoś powstania, a to Katyń, a to Smoleńsk – to na
dodatek najbardziej radosne i optymistyczne święto, jakim niewątpliwie jest
Święto Niepodległości, przypada w listopadzie, czyli w miesiącu, który w
naszych realiach geograficznych jest raczej zimny, smutny, ponury, deszczowy. Jednak
w tym roku jest zupełnie inaczej i tylko ogołocone z większości liści drzewa przypominają,
że mamy jesień, bo temperatura jest śródziemnomorska.
Wybrałem się i ja świętować. Oczywiście w sposób rowerowy.
Świadomie i dobrowolnie zamierzałem wjechać do centrum miasta, w przenośni
zahaczyć o Plac Matejki i choćby rzucić okiem na ulice i mury, które mijam
każdego dnia, a które były świadkami, najpierw wielkości Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej, potem jej upadku, walki wielu pokoleń o wolność, a wreszcie
radości z odzyskanej niepodległości. Jak wiele tajemnic w sobie kryją, ile
historii mogłyby opowiedzieć…
Jestem dumny, że jestem Polakiem.
Miałem to szczęście, że byłem świadkiem przełomu. Gdy miałem
kilkanaście lat, powstawała Solidarność. Pamiętam rodzącą się nadzieję, że może
być inaczej. Pragnienie wolności zostało brutalnie przerwane pewnej grudniowej
nocy, ale nic już nie było w stanie powstrzymać lawiny. Blok sowiecki,
zbudowany na kłamstwie, nienawiści i poniżeniu, ten, który miał trwać
niewzruszenie, rozpadł się w proch i pył. Cudowne uczucie wolności, którego
prawdziwy smak poczuć można tylko wówczas, gdy doświadczyło się niewoli. Patrząc
wstecz, porównując dzisiejszą Polskę z tamtą, szarą, peerelowską, widzę, jak
wielka sprawa się dokonała. Urodzeni w wolnym kraju nie rozumieją tego. To
normalne. Ja przecież też nie rozumiałem tych, którzy wiele lat po wojnie
ciągle nią żyli. Ważne jest, aby rozumieli tylko jedno, tak często powtarzane
zdanie, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Trzeba ją pielęgnować, trzeba o
nią dbać, a gdy przyjdzie czas, trzeba jej bronić.
Trochę patetycznie to zabrzmiało i zabrakło opisu pokonanej trasy,
ale sorry, taki mam dzień.
Oślepienie Wolnością