Cricoteka o lekkim zabarwieniu politycznym
Sezon kolarski się skończył, a przynajmniej można odnieść takie
wrażenie śledząc tytuły prasowe. Wygłoszono okolicznościowe przemówienia,
rozdano odznaczenia, uściśnięto dłonie, zrobiono „sweet focie”. Czyli coś na
wzór peerelowskiego „rąsia, klapa, buźka, goździk”. Oprócz oczywistych spotkań
z prezydentem lub z premierem, obok naszych kolarzy zaczęły pojawiać się twarze
pomniejszych polityków wszelkiej maści, którzy z okazji zbliżających się
wyborów samorządowych ochoczo sprawdzili w wikipedii kim jest Michał
Kwiatkowski i czym różni się jego Specialized od komunijnego Wigry 3 sprzed
lat. Niektórzy przyodziali się nawet w kolarskie stroje i wciągnąwszy brzuchy
dosiedli pachnących świeżością, specjalnie kupionych na tę okazję, rowerów. Radośnie
szczerząc wybielone zęby, składają obietnice z równą łatwością, jak składał się
wspomniany powyżej Wigry 3, ileż to udogodnień dla rowerzystów powstanie, gdy będą
mogli o tym decydować. Zabawne, bo niektórzy z nich już od dawna mogą… Przejaskrawiam?
Oczywiście, że tak. W Krakowie sukcesywnie przybywa rowerowych szlaków, ale
wciąż nie wiem, kiedy będzie można bezpiecznie przejechać rowerem np. z
Bieżanowa do centrum miasta.
Sezon kolarski się skończył, ale oczywiście nie dla wszystkich. Parafrazując:
są tacy, to nie żart, dla których sezon trwa, nawet gdy jest mniej niż zero,
mniej niż zero…
Mimo, że jesień zaczyna wchodzić w smutną i depresyjną fazę szaro-deszczową,
to dzisiaj popołudniu pojawiło się przyjazne okienko pogodowe, które pozwoliło
mi na jazdę rowerem szosowym. Słońce zachodziło o 17:40, więc miałem przed sobą
około półtorej godziny, zanim zostałem zmuszony do włączenia oświetlenia. Wracając,
zatrzymałem się na chwilę przy nowym budynku Cricoteki. Chcąc zrobić kilka
zdjęć, oparłem rower o jakąś drewnianą konstrukcję, przypominającą skrzyżowanie
baraku z placem zabaw. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałem pełen
przerażenia głos strażniczki, że to dzieło sztuki. I nie chodziło bynajmniej o
mój rower… Oj przypominają mi się kultowe treblinki z „Nie lubię poniedziałku: „Nareszcie
coś niewymyślonego. Proste. Surowe nawet. Szczerość wypowiedzi. Prawda”.
Cricoteka