Innym rytmem
Wziąłem sobie do serca
uwagę człowieka, z którym przedwczoraj wracałem ze Skały do Krakowa i
postanowiłem popracować nad kadencją. Chciałem osiągnąć rytm około 90 obrotów
na minutę. Trudno jest pokonać nawyki, więc na początku czułem się trochę
dziwnie i prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że długo wytrzymam. Jednak po
przejechaniu dziesięciu kilometrów nadal byłem w stanie pedałować szybciej niż
zwykle. Pomyślałem więc, że skoro idzie tak dobrze, to spróbuję przez kolejne
dziesięć kilometrów. Po dwudziestu kilometrach nadal żyłem – ja i moje nogi,
więc próbowałem nadal. W końcu okazało się, że byłem w stanie przejechać cały
zaplanowany dystans z większą niż zwykle kadencją. Najciekawsze było jednak to,
że nie odczuwałem żadnych negatywnych skutków. Nie byłem ani specjalnie
zmęczony, ani nie bolały mnie nogi. Jakieś minusy? Chyba tylko jeden, o którym
już wspomniałem: ciężko jest zwalczyć złe nawyki.