Popołudniową porą
Coś mnie podkusiło, aby nie iść na łatwiznę i zaliczyć
popołudniową porą trochę górek. Rozpocząłem więc przejażdżkę od tradycyjnej
rozgrzewki w Kosocicach, zakończonej podjazdem na ulicy Gruszczyńskiego.
Stwierdziwszy, że noga podaje, zjechałem do ulicy Myślenickiej i skręciłem na
południe, z mocnym postanowieniem dotarcia do Świątnik Górnych. Droga to
wznosiła się, to opadała, ale tendencja wznosząca zdecydowanie przeważała. W
Świątnikach pojechałem na wschód, co skutkowało walką z dość mocnym przeciwnym
wiatrem. Nie zrażony siłą spowalniającą mój ruch, dotarłem do Gorzkowa i
skręciłem na południe, by po kilku kilometrach zameldować się na drodze numer
967, która zaprowadziła mnie do Dobczyc. Stamtąd pojechałem w stronę Kasiny Wielkiej,
ale tuż za Dobczycami skręciłem w stronę Stadnik. Po drodze miałem okazję minąć
się z profesjonalistą, trenującym jazdę
za samochodem. Poruszał się z taką prędkością, z jaką ja – amator w średnim
wieku – pokonuję większość… zjazdów. Ze Stadnik pojechałem do Gdowa, stamtąd do
Niegowici i Brzezia. Potem było już w miarę płasko, a przede wszystkim z
wiatrem. Do domu wróciłem już po zmierzchu, jadąc przez Gruszki, Zakrzów i
Węgrzce Wielkie.
Jesień za pasem, a więc
sezon zachodów słońca czas zacząć…