Maciejowice
Tytułowe Maciejowice bynajmniej nie były same w sobie celem
dzisiejszej przejażdżki, ale pi raz drzwi leżały w połowie trasy. Tym razem,
pomimo kolejnego upalnego dnia, świadomie i dobrowolnie zamierzałem przejechać
około stu kilometrów. Jednakowoż nie posiadałem żadnego wykrystalizowanego
planu. W takiej sytuacji zazwyczaj wybieram jeden z kilku standardowych
szlaków, zastanawiając się po drodze, gdzie mógłbym skierować koła mojego
roweru. Najpierw pojechałem więc do Puszczy Niepołomickiej, która – o czym
wielokrotnie już pisałem – jest dobrym kierunkiem na gorące dni. Potem
eksplorowałem różne, raz lepsze, raz gorsze dukty w okolicy drogi 964.
Dotarłszy do drogi 75, pojechałem do Ruszczy. Stamtąd nie skierowałem się tak
jak zazwyczaj do Nowej Huty, ale pojechałem dalej na północ. Przejechałem przez
Dojazdów, Sulechów i wspomniane Maciejowice. Droga wcale nie była łatwa. Mocno
pagórkowaty teren zmuszał mnie do solidnej pracy w palącym słońcu.
Z Maciejowic pojechałem do Łuczyc, a potem przejechałem przez
Sieborowice, Więcławice Dworskie, Więcławice Stare, Masłomiącą i dojechałem do
Michałowic. Tam skręciłem na południe, w stronę Krakowa. Znalazłem się więc na
trasie Kraków – Warszawa, co miało pewne zalety, takie jak dobra nawierzchnia,
szerokie pobocza, ale i jedną zasadniczą wadę, czyli spory ruch. Na szczęście
żaden z kierowców nie próbował wyprzedzać mnie bez zachowania odpowiedniego
odstępu. Mimo to nie czułem się komfortowo, zwłaszcza wówczas, gdy wyprzedzały
mnie tiry. Powstające wiry powietrzne zdawały się „zasysać” mnie w kierunku
środka drogi, ale na szczęście dawałem radę utrzymać właściwy kierunek. Na
zjazdach tuż przed Krakowem problemy się skończyły, bo jechałem na tyle szybko,
że zdecydowanie rzadziej byłem wyprzedzany.
Słońce potrafi wyssać z człowieka ostatnie pokłady
energii. Pomimo wypicia „morza” wody mineralnej i skonsumowania kilku galaretek
energetycznych, wjeżdżając do Krakowa, zacząłem odczuwać trudy dzisiejszej
przejażdżki. Na dziesięć kilometrów przed domem zostałem prawie całkowicie odłączony.
Ostatni etap przejażdżki odbywał się więc w rekreacyjnym tempie.