Kolejny upalny dzień
Pomny wczorajszych doświadczeń, dzisiaj zaopatrzyłem się w większy
zapas wody. Nie planowałem także zbyt długiej przejażdżki, bo dzień był
wyjątkowo upalny, a zamierzałem wyruszyć w samo południe.
Pojechałem najpierw w stronę Skawiny. Poruszałem się dosyć wolno,
aby rozgrzać się i złapać właściwy rytm. Zauważyłem, że wcale nie jest tak źle,
jak mi się wydawało. Pomimo gorąca dało się spokojnie oddychać, a wiatr
skutecznie chłodził rozgrzane ciało. Już po kilku kilometrach pomyślałem, że
jest szansa, aby krótka przejażdżka zamieniła się w nieco dłuższą. Gdy
dojechałem do Skawiny, tradycyjnie skierowałem się w stronę Tyńca. To oznaczało
zmianę kierunku i konieczność jazdy pod wiatr. Z Tyńca wróciłem do Krakowa,
przejechałem przez Most Zwierzyniecki i pojechałem w stronę Kryspinowa, a
później do Liszek. Tam kolejny raz skręciłem i pojechałem do Morawicy. Ponieważ
organizm nie protestował, przejechałem przez Balice, Zabierzów, Rząskę, zanim
pojawiłem się w Krakowie na Rondzie Ofiar Katynia. Zacząłem odczuwać pierwsze
oznaki zmęczenia, ale nie zamierzałem skracać sobie dobrej zabawy. Przejechałem
przez centrum miasta, dojechałem do Ronda Polsadu, a ulica Dobrego Pasterza
zaprowadziła mnie do Nowej Huty. Powrót przez Mogiłę i Most Wandy nie był już
zakłócany przez przeciwny wiatr. Skręciłem z ulicy Półłanki w stronę Brzegów,
przejechałem przez Kokotów i dopiero stamtąd wróciłem do domu.
Tym razem wody mi nie zabrakło. Energii też nie,
chociaż mogłoby być zdecydowanie lepiej. Wieczorem usłyszałem w TV, że w upalne
dni powinno unikać się dużego wysiłku fizycznego, zwłaszcza w godzinach
południowych. No cóż. Za późno…