Uście Solne wieczorem
W piątkowe popołudnie
wskoczyłem na rower z zamiarem odprężenia po całym tygodniu pracy. Tym razem
wybrałem niezbyt wymagającą, przynajmniej pod względem profilu, trasę. Na
początku, jadąc przez Targowisko i Proszówki, dotarłem aż do przemieść Bochni.
Przejechałem na drugi brzeg Raby i skręciłem na północ. Jadąc drogami, których
nawierzchnia była raczej w kiepskim stanie, dojechałem do Uścia Solnego. Byłem
mniej więcej w połowie drogi. Najpierw skręciłem na zachód, a po przejechaniu
mostu na Rabie, na południe. Teraz poruszałem się równolegle do trasy, którą
dopiero co pokonałem. W Mikluszowicach zniknąłem z pola widzenia, wjeżdżając w soczyście
zieloną gęstwinę Puszczy Niepołomickiej. Te klimaty towarzyszyły mi przez
kolejne kilkanaście kilometrów, aż do samych Niepołomic. Stamtąd pojechałem do
Staniątek, a niedługo potem znalazłem się w Zakrzowie, skąd najkrótszą drogą
dotarłem do domu.