Na oparach
Gdzie w okolicach Krakowa można szukać ratunku przed słońcem?
Oczywiście w Puszczy Niepołomickiej. Taki był właśnie cel mojej dzisiejszej
przejażdżki, na którą wybrałem się w samo południe. Dwa pełne bidony i półtora
litra wody w plecaku zdawały się być gwarantem, że pomimo upału dam radę
zaliczyć sensowny dystans.
Do puszczy dojechałem w miarę sprawnie i szybko. Słońce nie dawało
się we znaki, bo spora część drogi była spowita kojącym cieniem drzew. Puszcza
Niepołomicka gwarantowała jeszcze lepsze warunki do jazdy. Kilkanaście
kilometrów pośród gęstych, rozłożystych, cudownie rozkwitłych, pokrytych
zieloną gęstwiną drzew działało niczym chłodzący okład na rozgrzane ciało. W
Mikluszowicach dobre się skończyło. Skręciłem na północ i szybko wyjechałem
poza granicę cienia. Teraz nie miałem żadnej osłony przed palącym słońcem. Temperatura
gwałtownie wzrosła i powietrze na drodze przede mną falowało, zamieniając
przestrzeń w nierzeczywistą projekcję fatamorgany. Pokłady energii, które
jeszcze przed chwilą zdawały się być niespożyte, powoli zaczęły się
wyczerpywać. A przecież przejechałem ledwie 50 km.
W Ispinie przejechałem na drugi brzeg Wisły. W Nowym Brzesku
zatrzymałem się na chwilę, aby poratować się batonikiem energetycznym.
Skręciłem na zachód i rozpocząłem powrót do domu. Przed sobą miałem około
czterdziestu kilometrów i póki co żadnych drzew, żadnej ochłody, żadnego
cienia. Spojrzałem na termometr. Temperatura przekroczyła 40 stopni. Uff…
Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Wolno mijały kolejne kilometry. Zacząłem
odczuwać zmęczenie. Zapasy wody, które niedawno wydawały się obfite, teraz
zaczęły kurczyć się w zastraszającym tempie. Za Pobiednikiem skręciłemw stronę Niepołomic. Wiatr wiał mi w plecy,
więc złapałem trochę oddechu. Za mostem na Wiśle skręciłem w stronę Krakowa.
Pozostało już tylko 20 km, ale w tych warunkach był to poważny dystans. Woda w
bukłaku właśnie się skończyła. Pozostało tylko jakieś pół litra w bidonach.
Czym bliżej byłem domu, tym coraz wolniej jechałem. Ostatnie
kilometry pokonałem na oparach energii. Prawie 40 stopni w słońcu nie jest najlepszą
scenografią rowerowej wyprawy…