Dobra pogoda
Tu i tam słychać narzekania, że już czerwiec, że już lato, a
upałów ni widu, ni słychu. Egoistycznie powiem, że nie przeszkadza mi ten stan
rzeczy. Pogoda jest przecież idealna na rower. Słońce świeci, wieje lekki
wiatr, a umiarkowana temperatura sprawia, że zmęczenie przychodzi znacznie
później.
Dzisiaj zaglądnąłem do miejsc, których nie odwiedzałem
jeszcze na szosówce. Po obowiązkowej rozgrzewce w Kosocicach, pojechałem do
Świątnik Górnych. Bardzo często cytowane przez mnie hasło „Polska w budowie”
jest nadal aktualne. Za Wrząsowicami zamiast radować się zjazdem, musiałem
wolno i ostrożnie pokonać spory odcinek drogi, przygotowanej do położenia
nowego asfaltu. Zaliczyłem ów „przełaj” i wkrótce pojawiłem się na rondzie w
Świątnikach Górnych. Skręciłem na zachód i po kilku kilometrach dotarłem do
dawno nieodwiedzanych Mogilan. Tam także robota wre i droga jest rozkopana. Z
Mogilan pojechałem do Bukowa. Jest tam mój ulubiony zjazd, na którym spokojnie mógłbym
pobić rekord prędkości maksymalnej, ale rozsądek, a może strach, kolejny raz wziął
górę. Problem w tym, że droga jest wąska i ma kilka zakrętów, za którymi nie
widać, co się dzieje. Nawet samochody nie przekraczają tutaj czterdziestki, a
gość na rowerze jadący ponad 70 km/h jest prawdopodobnie ostatnim, czego
spodziewa się wyjeżdżający z posesji mieszkaniec. I vice versa. Wyjeżdżający z
posesji samochód może być ostatnią rzeczą, którą ujrzy rowerzysta. Do
Radziszowa zjechałem więc z rozsądną prędkością. Stamtąd pojechałem do Skawiny,
a potem do Tyńca. Wróciwszy do Krakowa skierowałem się w stronę Nowej Huty.
Przejeżdżając przez Most Wandy stwierdziłem, że jedzie się tak fajnie, iż żal
zbyt szybko wracać do domu. Pojechałem więc do Niepołomic i dopiero stamtąd
wróciłem do domu.