Trochę żalów
Mamy już połowę miesiąca, a pod rowerowym względem czerwiec nie
wygląda specjalnie okazale. Pogoda nie zawsze dopisywała, a za to innych
obowiązków było w bród. Począwszy od tak banalnych jak „kochanie, czy mógłbyś
posprzątać łazienkę”, a skończywszy na napiętych niczym szprychy w dobrze zaplecionym
kole, terminach w pracy. Dzisiaj jednak miałem luz, więc ochoczo skorzystałem z
okazji i wyskoczyłem na przejażdżkę.
Początkowo jeździłem po mieście, co w kontekście popołudniowego
szczytu komunikacyjnego nie było dobrym pomysłem. Co chwilę musiałem się
zatrzymywać, ostrożnie wyprzedzać lub omijać dziesiątki samochodów. To wszystko
trochę mnie zmęczyło, więc czym prędzej uciekłem na peryferie, aby we względnej
ciszy i spokoju delektować się jazdą.
Kraków miastem rowerów? Bzdura! Urzędnicy chwalą się liczbą
kilometrów nowych ścieżek rowerowych, a ja się pytam, gdzie one są? Istotą
rzeczy jest tak je budować, aby mieszkańcy odległych dzielnic mogli szybko i bezpiecznie
dojechać do centrum miasta. Ktoś, kto na co dzień nie używa roweru, nigdy nie
zrozumie tej prostej zasady. Wątpię, aby którykolwiek z radnych,
którzy tak łatwo wyrzucili moje pieniądze na kretyńską ideę organizacji igrzysk
olimpijskich w mieście, w którym nie ma choćby lodowiska z prawdziwego
zdarzenia, dojeżdżał do magistratu na rowerze, na przykład od strony Wieliczki.
A jeśli dojeżdża, to musi być niezłym „hardcorem” lub codziennie, na wszelki
wypadek, mieć udzielane ostatnie namaszczenie. Jazda po trzypasmowej ulicy
Wielickiej to rosyjska ruletka. Alternatywy nie ma, bo „misie o bardzo małym
rozumku” nie przewidziały nawet istnienia chodnika na niektórych odcinkach.
Potem ulica Kamieńskiego. Do Bonarki jeszcze ujdzie – jest pobocze. A potem? A
potem dwa zatłoczone pasy do Ronda Matecznego. Jeśli ktoś przeżył do tego
momentu, to musi ryzykować życiem jeszcze tylko kilkaset metrów, bo potem może
uciec na szeroki chodnik przy martwej bryle byłego hotelu Forum. Do Mostu
Dębnickiego można dojechać deptakiem wzdłuż Wisły. A dalej? A dalej kolejna
igraszka ze śmiercią lub kalectwem na Alejach. Dojazd do centrum z Nowej Huty
wygląda podobnie. No więc gdzie są te kilometry nowych ścieżek rowerowych?
Wygląda na to, że istnieją wyłącznie w wyobraźni urzędników, co trochę mnie
dziwi, bo wyobraźnia jest owocem ciężkiej pracy neuronów, a istnienie tychże u
niektórych osób poddawałbym w wątpliwość. Zamiast ścieżek rowerowych jest więc –
cytując obecnego (jeszcze) ministra spraw wewnętrznych – ch**, dupa i kamieni
kupa.
Park Dębnicki