Rutynowo o zmierzchu
Rutyna kolejny raz wkradła się w moje rowerowe trasy. Pocieszam
się, że to wyłącznie wina pory roku i już niebawem wszystko się zmieni.
Dzisiaj wybrałem trasę, której nie pokonywałem już dosyć długo. Najpierw
dojechałem na Salwator. Jadąc wzdłuż Wisły, dotarłem do ulicy Mirowskiej.
Stamtąd pojechałem do ulicy Księcia Józefa i skręciłem w stronę Kryspinowa. Z
Kryspinowa dotarłem do Balic, a stamtąd wróciłem do Krakowa.
Większość trasy przejechałem po ciemku. W dni robocze
praktycznie nie ma szans, abym zaliczył popołudniową przejażdżkę w słońcu. Na
szczęście każdy kolejny dzień jest dłuższy, a za dwa tygodnie nastąpi zmiana
czasu na letni.