Guma pękła
W Małopolsce zaczął się drugi tydzień ferii zimowych, a wraz z nim
także mój urlop. Przyda mi się te kilka wolnych dni, bo czuję się trochę
przemęczony. Będę miał też czas, aby przyspieszyć pracę nad rowerem szosowym.
Pierwszy dzień urlopu przywitał mnie piękną pogodą. Trzeba było z
niej skorzystać, bo cudów nie ma – wcześniej lub później zima przypomni o
sobie. Wyruszyłem w samo południe. Było dosyć ciepło, ale niestety wiał dosyć
mocny, południowo-zachodni wiatr. Jeździłem wyłącznie po mieście. Tu i ówdzie
leżą jeszcze skromne resztki śniegu, ale trasy rowerowe i ulice są od nich
wolne. Tylko piach przypomina, że jeszcze kilka dni temu były pokryte białym
puchem. Niestety w piachu kryć się mogą przykre pułapki. Dojeżdżając do
Salwatora poczułem, że przód stał się podejrzanie miękki. Zatrzymałem się. Nie
było żadnych wątpliwości. Złapałem gumę – pierwszą gumę w tym roku. Schwalbe
Racing Ralph zawiódł mnie po raz pierwszy. Uważnie sprawdziłem koło, aby
znaleźć winowajcę. Okazał się nim mały kawałek ostrego jak brzytwa szkła.
Sądząc po kolorze, było to szkło z butelki po piwie. Ja wiem – trzeba kochać
wszystkich ludzi. Ja wiem – każdy popełnia błędy. Mimo to, gdyby mi się nawinął
ten bezmózgowiec, to brakujące ogniwo w teorii Darwina, to nie ręczę za siebie…
Cóż miałem zrobić. „Zainstalowałem” się na pobliskiej ławeczce i poświęciłem
najbliższe dwadzieścia minut na naprawę koła.
Potem nie było już żadnych niespodzianek i spokojnie
wróciłem do domu.
Do uroczystego otwarcia Kraków Arena pozostał już tylko miesiąc