Przejażdżka Niepodległości
Święto Niepodległości. Niezrozumiałym zrządzeniem losu przypada akurat w listopadzie – najsmutniejszym miesiącu w roku. Gorzej byłoby już tylko 10 kwietnia. Scenografią święta, które z natury powinno być celebracją szczęścia i radości są więc nagie drzewa, opadłe liście, chłód i krople deszczu. Z drugiej strony może to dobrze, bo kto jak kto, ale Polacy nie potrafią się cieszyć z niczego. Nawet z wolności. Dzień Niepodległości stał się sceną, na której rozgrywa się spektakl nienawiści i podziału, reżyserowany przez ludzi, którzy usiłują zawłaszczyć to, co nazywamy Polską.
A ja jestem szczęśliwy, że mogłem dzisiaj wybrać się na świąteczną przejażdżkę w wolnym, niepodległym kraju. Ciężkie chmury wisiały na niebie, było zimno, wiał wiatr, ale pomimo tego, z uśmiechem na ustach pokonywałem kilometr za kilometrem wśród biało-czerwonych flag rozwieszonych na domach, latarniach, samochodach. To moja własna, prywatna, niezależna, apolityczna „przejażdżka niepodległości”.
Zwykły widok w Dzień Niepodległości