Za dnia
Po wczorajszej pobudce o 3:00 i delegacji do Wrocławia, wziąłem dzisiaj dzień urlopu. No cóż, w moim wieku dobrze jest nadrobić braki snu tak szybko, jak to możliwe. Gdzie się podziały stare, dobre, studenckie czasy, kiedy człowiek spał po kilka godzin, albo jeszcze krócej, a mimo to był pełen energii i świeżości?
Dzień wolny sprawił, że mogłem wybrać się na przejażdżkę przed południem. Trasa nie była specjalnie wymagająca. Tym razem podarowałem sobie większe podjazdy, aby po prostu cieszyć się jazdą w pogodny, słoneczny dzień. Jesienne „upały” już poza nami, ale dwanaście stopni na progu listopada napawa optymizmem. W drodze powrotnej musiałem walczyć z dosyć mocnym wiatrem, który dość skutecznie obniżał odczuwaną temperaturę. Musiałem też uważać na wzmożony ruch – wczesnym popołudniem wielu kierowców wyruszyło w podróż na Wszystkich Świętych. Niestety niektórzy z nich kolejny raz podnosili mi tętno i ciśnienie. Czy naprawdę tak trudno jest bezpiecznie wyprzedzić rowerzystę?
Na trasie miałem okazję przetestować bidon termiczny. Jeżdżę już kilka ładnych lat, ale dopiero w tym roku zafundowałem sobie takie coś. Nanożel się spisał. Woda mineralna do końca utrzymała temperaturę pokojową. Ciekawe jak się sprawdzi w niższych temperaturach?