Lekko tak
No proszę. Sezon się skończył – oczywiście w rozumieniu słonecznych i ciepłych dni – a ja czuję, że jestem w formie. Na płaskich odcinkach jeżdżę szybciej, a podjazdy, które wymagały kiedyś ode mnie przełożenia 32/32, pokonuję teraz na przełożeniu 32/16. A przecież wiozę z sobą 80 kg żywej wagi. Ech, gdyby tak zrzucić jakąś dychę, to byłoby jeszcze lepiej. Z tym jednak będzie problem, bo za bardzo lubię… schabowe i inne równie „dietetyczne” dania.
Dzisiaj pojechałem na Kopiec Kościuszki, a potem do ZOO. Wracając, wpadłem na pomysł, aby zaliczyć podjazd po kostce brukowej na ulicy Parkowej przy Parku Bednarskiego. Jak już tam byłem, to nie wypadało nie przejechać przez Bonarkę. Potem ulicami Sławka i Łużycką dojechałem do Nowosądeckiej. Pojechałem prosto i dotarłem do Cechowej. Miałem rzut beretem, albo raczej rzut kaskiem do domu, ale postanowiłem utrudnić sobie życie i pojechałem do Kosocic. Dopiero stamtąd, długim i szybkim zjazdem dotarłem na Rżąkę.