Koniec wakacji
Nadszedł ten dzień. Z jednej strony fajnie, że nie jestem już nastoletnim młodzieńcem, który pojutrze rozpocząłby kolejny rok edukacji, ale z drugiej strony jakby żal, że te beztroskie lata już dawno minęły. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, w jak ciekawych czasach przyszło mi dorastać. 31 sierpnia 1980 roku, na dzień przed rozpoczęciem przeze mnie ósmej klasy szkoły podstawowej, w Gdańsku podpisano porozumienia sierpniowe – pierwszy krok na drodze do wolnej Polski. Dzisiaj w mediach tej wolnej Polski pojawiła się zaledwie krótka wzmianka o tym wydarzeniu, nie ma już ośmioklasowych szkół podstawowych, a edukacja ogranicza się do „kolorowania drwala”. Tych, którzy nie wiedzą o co chodzi odsyłam na stronę http://osswiata.pl/kasprzak/tag/bobinski. Koniec pewnej epoki, koniec wakacji, koniec beztroski…
Nostalgiczny wyszedł mi początek, a przecież miałem napisać małe co nieco o dzisiejszej przejażdżce. Planowałem poranną, dłuższą eskapadę z mocnymi podjazdami w okolicy Kasiny Wielkiej, ale trochę zaspałem i nie zdążyłbym wrócić przed popołudniem, a obiecałem mojej Monice, że dzisiaj będę szefem kuchni. Zmieniłem więc plany i tylko początkowa część trasy była zgodna z zamierzeniami. Na początku pojechałem do Wieliczki. Stamtąd drogą gruntową skierowałem się do Lednicy Górnej. Tutaj musiałem zmierzyć się z pierwszymi podjazdami, ale prawdziwe schody czekały na mnie dopiero pomiędzy Lednicą Górną a Chorągwicą. Tam na jednym z podjazdów nachylenie dochodziło do 16%. Z Chorągwicy pojechałem w stronę Sułowa i Sławkowic, by w końcu długim zjazdem dotrzeć do Gdowa. To tutaj właśnie podjąłem decyzję, że zmieniam plany wycieczkowe.
Z Gdowa pojechałem w stronę Łapczycy, ale we wsi Siedlec skręciłem na północ i dotarłem do drogi 94. Skręciłem w stronę Krakowa, a potem w stronę Nowej Huty. Dojechałem do Kłaja, przejechałem przez Szarów, Staniątki, Zakrzów, Węgrzce Wielkie. Jazda na zachód nie była łatwa. Wiał dosyć mocny wiatr. Mimo to nie poszedłem na łatwiznę i chociaż byłem blisko domu, skręciłem na północ, by do Krakowa dotrzeć od strony Rybitw. Dojechałem do ulicy Myśliwskiej, a potem na Dąbie. Skręciłem w stronę Ronda Grzegórzeckiego, a później przejechałem przez cały Kraków, aż do ulicy Piastowskiej. Tam nareszcie skręciłem na wschód i mając wiatr w plecy, szybko i sprawie dotarłem do domu.