Złocisty przyjaciel
„Są dni, kiedy mówię dość” – ten cytat z Lady Pank chyba najlepiej oddaje mój dzisiejszy nastrój. Cóż, każdy ma gorsze dni i pech chciał, że jeden z nich zdarzył mi się właśnie dzisiaj. Wszystkie plany wzięły w łeb i nic nie ułożyło się tak, jak się tego spodziewałem. Musiałem jakoś odreagować, a nieplanowana rowerowa przejażdżka wydawała się najlepszym rozwiązaniem.
Wyszedłem późnym popołudniem. Nie miałem żadnego pomysłu na trasę, więc pojechałem po prostu przed siebie na zachód. Choć wciąż wysoko ponad horyzontem, słońce coraz śmielej zaglądało prosto w oczy. Pogrążony we własnych myślach, uparcie pokonywałem kilometr za kilometrem, co nie do końca było rozsądne, biorąc pod uwagę, że poruszałem się po ruchliwych ulicach. Spontanicznie szkicowana trasa zaprowadziła mnie do Skawiny. Tam zatrzymałem się na chwilę w spokojnym, zatopionym w bujnej zieleni, parku. Lubię to miejsce. Po krótkim postoju pojechałem w stronę Tyńca, a do centrum Krakowa wróciłem jadąc wzdłuż ulicy Księcia Józefa. Słońce powoli zmierzało ku granicy, która oddziela dzień od nocy. Cień stawał się coraz dłuższy, a ja pokonywałem ostatnie kilometry, które dzieliły mnie od domu.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania. Cisza. Dobrze, że w lodówce czeka na mnie złocisty napój, złocisty przyjaciel, kompan na dzisiejszy wieczór.
Park w Skawinie