W deszczu
Nie planowałem dzisiejszej przejażdżki, ale nie mając nic do roboty w sobotnie przedpołudnie i widząc, że pogoda nie jest najgorsza, szybko przebrałem się i wyruszyłem na krótki miejski rekonesans. Niestety ledwo wyszedłem z domu, zaczął padać deszcz i zrobiło się średnio przyjemnie. Nie zamierzałem jednak rezygnować. Deszcz i wiatr smagały mnie po twarzy, spodnie z wolna zaczęły pokrywać się brunatnym brudem i piaskiem. Co gorsza, niepokojące odgłosy zgrzytania zaczęły dochodzić z łańcucha. To wszechobecny piach jął „szlifować” ogniwa. Zdaje się, że szybciej niż zwykle, będę musiał wymienić łańcuch. To niestety cena, jaką płaci się za jazdę w zimie. Jak tylko zejdą ostatnie śniegi, deszcze zmyją sól, a służby miejskie posprzątają piach, będę musiał rozkręcić zimowy rower do ostatniej śrubki i wszystko dokładnie wyczyścić. Ale to zapewne dopiero w kwietniu.
Szarość
Kolejny skrawek zieleni zostanie pochłonięty przez betonową nicość