Tak jakoś ciężko…
… mi się dzisiaj jeździło. Z trudem osiągałem jakąś sensowną prędkość, a serce zdecydowanie zbyt często gościło w trzeciej strefie. Czy to skutki ponad tygodniowej przerwy w jeżdżeniu? A może sprawił to chłód lub wiatr? Jest też możliwe, że wieczorem byłem po prostu zmęczony, zwłaszcza, że dzisiejszy dzień nie należał do moich najszczęśliwszych dni w życiu. Musiałem podjąć pewną ważną decyzję w pracy i chociaż wiem, że była słuszna, to źle się z tym czuję. Miałem więc o czym myśleć, gdy późnym wieczorem wsiadałem na rower, usiłując złapać trochę dystansu do rzeczywistości i znaleźć odskocznię od wszystkiego, co wydarzyło się dzisiaj, zanim północ otworzy wrota kolejnego dnia.
Kościół oo. Bernardynów