Ciemkiem
Dzieci mają cudowną umiejętność tworzenia własnych słów, którymi opisują otaczający je świat. Próżno szukać w słowniku słowa, którego użyłem w tytule. Używały go kiedyś moje dzieci, jako synonimu określenia „po ciemku”, „w ciemności”, itp. Przypomniałem je sobie dzisiaj, gdy późnym popołudniem wychodziłem z domu i widziałem ostatnie promienie zachodzącego słońca.
Wycieczkę rozpocząłem od przejechania ulicami Jerzmanowskiego, Bieżanowską i Wielicką aż do Zabłocia. Potem pojechałem wzdłuż Wisły w stronę Tyńca. Przy Stopniu Wodnym Kościuszko przejechałem na drugi brzeg, ulicą Orlą dotarłem do Księcia Józefa i pojechałem do Kryspinowa, a potem do Balic. Stamtąd wróciłem do centrum Krakowa, przejechałem przez Stare Miasto, znowu pojawiłem się w okolicach Wisły, by dotrzeć do Stopnia Wodnego Dąbie. Przejechałem przez most, dojechałem do ulicy Myśliwskiej i przez Rybitwy wróciłem do domu.