Relaksacyjnie
Leniwie toczył się dzisiejszy dzień. Odpoczywałem po wczorajszej wyprawie, nie planując żadnej przejażdżki. Ale całodniowe leniuchowanie nie leży chyba w mojej naturze, bo gdy popołudniu spojrzałem na błękitne niebo, pomyślałem, że żal tracić tak piękny dzień, tym bardziej, iż jutro wracam po urlopie do pracy. Szybko więc zdecydowałem się na małą miejską przejażdżkę.
Zanim jednak wsiadłem na rower, musiałem go przygotować do wycieczki. Przygotowanie polegało na zdemontowaniu bagażnika, który dzisiaj nie był mi już potrzebny. Potem przepakowałem „rowerowy niezbędnik” z torby do plecaka, przebrałem się i byłem gotowy do jazdy.
Jeździłem głównie po mieście, ale pozwoliłem sobie także na wypad w okolice Stopnia Wodnego Kościuszko. Stamtąd wracałem ścieżką rowerową na wałach wiślanych, która wyglądała dzisiaj niczym „zakopianka” w okolicach Nowego Targu. Chyba cały Kraków wsiadł dzisiaj na rowery ;). Jechałem raczej spokojnie, nie forsując się, bo w mięśniach wciąż czułem wczorajszą trasę. Do domu wróciłem po dwóch godzinach.
I tak minął ostatni dzień urlopu. Od jutra w dni powszednie będę mógł jeździć wyłącznie popołudniu, więc dłuższe trasy mogę planować wyłącznie na weekendy. A dni będą już coraz krótsze…