Puszcza Niepołomicka
Kontynuując wątek wykorzystywania zaprojektowanych onegdaj w MapSource tras rowerowych, zamierzałem dzisiaj odwiedzić Puszczę Niepołomicką. Do wyboru miałem aż cztery mutacje trasy, różniące się między sobą dystansem. Stwierdziłem, że pójdę na całość i wybrałem najdłuższy, prawie 100 kilometrowy wariant. Około czterdziestu kilometrów miało prowadzić wśród bujnej zieleni niepołomickich lasów. Przygotowania rozpocząłem od sprawdzenia prognozy pogody. Cztery źródła podawały cztery różne prognozy. Różnice dotyczyły głównie tego, czy będzie padał deszcz i jak intensywne będą to opady. Mając ogólny pogląd na warunki atmosferyczne, wyruszyłem na trasę.
Pierwsza część to ponad 20-to kilometrowy dojazd do puszczy. Znam doskonale tę drogę i chyba wypróbowałem większość jej wariantów. Dzisiaj jechałem przez Kokotów, Węgrzce Wielkie, Zakrzów, Zakrzowiec, Staniątki i Dąbrowę. W Szarowie wjechałem do puszczy.
Prognozy mówiące o opadach deszczu zaczęły się sprawdzać i od czasu do czasu mniej lub bardziej padało. Po Puszczy Niepołomickiej poruszałem się głównie drogami gruntowymi. Tylko krótkie odcinki wiodły po asfalcie. Od czasu do czasu trafiałem na „błotne” fragmenty i choć starałem się pokonywać je wolniej i ostrożniej niż resztę trasy, nie zawsze się to udawało. Dobrze, że nie umyłem roweru – pomyślałem, widząc, jak przybywa brunatnych grudek na ramie. Moje nogi nie wyglądały lepiej.
Droga przez puszczę
A kuku…
Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy przez puszczę dotarłem do Baczkowa i skierowałem się na północ. Jechałem po czymś, co przypominało asfalt. Droga była przygotowana do położenia nowej nawierzchni, więc stary asfalt został mocno zryty. Czułem się, jakbym nadal jechał drogą gruntową. Poruszałem się wzdłuż wschodniej granicy Puszczy Niepołomickiej. Minąłem Gawłówek, Mikluszowice, Dziewin, a w miejscowości Drwinia skręciłem na zachód.
Najnowsze technologie w OSP Drwinia ;)
Po chwili ponownie byłem w puszczy. Tym razem trafiłem na zdecydowanie najgorszą drogę. Niedawne opady deszczy w wielu miejscach pozostawiły kałuże, których nie sposób było ominąć. Na dodatek okazało się, że przebieg drogi tylko w przybliżeniu przypominał trasę zapisaną w GPS. Ale do tego zdążyłem się już przyzwyczaić ;). Dotarłszy do miejscowości Chobot, skręciłem na północ w stronę Wisły. Zamierzałem jechać drogami wzdłuż jej brzegu, aż do Niepołomic.
„Miłość” strachów
Wisła poniżej Niepołomic nie wygląda na Królową Polskich Rzek
Przejechałem przez Wolę Zabierzowską, od północy minąłem Zabierzów Bocheński i Wolę Batorską. Niedługo później dotarłem do mostu na Wiśle w Niepołomicach. Według planu miałem jechać nadal wzdłuż brzegu rzeki, ale… nie czułem zmęczenia, więc postanowiłem, że wydłużę sobie trasę.
Nie byłem specjalnie oryginalny i wybrałem trasę, którą wielokrotnie już pokonywałem. Przejechałem tunelem w Ruszczy, potem pojechałem w kierunku Osiedla Piastów. Ulicą Powstańców dotarłem do Al. 29 Listopada. Nad Strugą, Jabłonną, Siewną, Górnickiego i Białoprądnicką dotarłem do Pachońskiego. Kolejne ulice zaprowadziły mnie do Wrocławskiej, a Świętokrzyską, Mazowiecką, Krowoderską, Szlak i Warszawską dotarłem do Starego Miasta. Przeskok pod Wawel, kilka kilometrów wzdłuż Wisły, Rybitwy i gdy docierałem w okolice domu, witał mnie zachód słońca.
Dojeżdżając do domu…