Przed zmierzchem
Upał nieco już zelżał, więc warunki do rowerowych przejażdżek są zdecydowanie lepsze. Dzisiaj nie groziło mi już „odcięcie”, o którym wspominałem w poprzednim wpisie, tym bardziej, że na rower wsiadłem dopiero wieczorem. Wcześniej bawiłem się w malarza pokojowego (spokojnie, nie mam wąsika) i kładłem pierwszą warstwę farby w kolejnym pokoju, za którego odświeżenie się zabrałem. Pomalowanie trzech ścian (czwarta będzie w innym kolorze) zajęło całkiem sporo czasu, więc tym większą miałem ochotę, aby oderwać się od malarsko-remontowych klimatów i wyruszyć na trasę. Kolejny raz jeździłem głównie po mieście i już na poważnie zaczynam tęsknić za dłuższymi wyprawami w zdecydowanie pozamiejskich klimatach.