Testowanie
Zazwyczaj uciekam na blogu od tematów technicznych, bo raczej mało romantycznymi są opisy przeskakującego łańcucha, stukającego suportu, czy piszczących hamulców. Jednak dzisiejsza przejażdżka była specyficzna, ponieważ po raz pierwszy w tym sezonie wsiadłem na podstawowy rower. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo nareszcie nad Małopolską zaświeciło słońce, wiosna obdarowała przyrodę zielenią, a więc „zimowy” rower mógł przejść w stan spoczynku. Należy jednak wziąć pod uwagę, że przed zimą rozkręcam mojego rumaka „do ostatniej” śrubki, przeglądam każdą część, naprawiając lub wymieniając ją w razie potrzeby, a jeśli w sakiewce mam jakieś dukaty, z którymi nie mam co lepszego uczynić, bywa, że kupię to i owo z myślą o nowym sezonie. Potem wszystko leży starannie zapakowane i zazwyczaj czeka na długie styczniowe bądź lutowe wieczory, gdy jest ponownie składane w całość.
Tak było jeszcze rok temu. Jednak w tym roku wszystko się zmieniło. Miast rower montować, zabrałem się za składanie porozrzucanych wątków mojego życia, czemu nieraz dawałem wyraz na tym blogu. Mijały dni i tygodnie, skończyła się zima, przyszły pierwsze ciepłe dni, a rower wciąż czekał na złożenie. Nadszedł jednak ten dzień, gdy przytaszczyłem do kuchni stojak serwisowy, walizki z narzędziami, pudełka z częściami i zabrałem się za układanie „rowerowego puzzle”. Wyznając zasadę, że najważniejsza jest „jakość” a nie „jakoś”, nie spieszyłem się zbytnio i montaż zajął mi całe pięć popołudni i wieczorów. Błyszcząca maszyna dumnie spoczywała na stojaku i czekała na „chrzest bojowy”.
Pierwsza jazda często bywa niespodzianką, bo nie wszystko można sprawdzić w warunkach domowych. Z pewnym niepokojem wsiadłem więc na rower i przeżegnawszy się (co zresztą czynię zawsze), wyruszyłem na miejską przejażdżkę. Pierwsze wrażenia były bardzo miłe. Dobrze jest jechać na rowerze, w którym wszystkie mechanizmy pracują gładko i cicho. Po kilku kilometrach mogłem już stwierdzić, że prawie wszystko pracuje poprawnie i dokładnie tak, jak oczekiwałem. Jedyne zastrzeżenia miałem do pracy amortyzatora. Był zdecydowanie zbyt miękki. No cóż. Napompowałem go zgodnie z moją wagą z ubiegłego roku, a niestety przez ostatnie miesiące przybyło mi trochę tkanki tłuszczowej. Jednak poza tym, wszystko działało idealnie. To moja pierwsza w życiu jazda na rowerze z dziesięciorzędowym napędem. Zapewne minie jeszcze trochę czasu, zanim przyzwyczaję się do nowych przełożeń.
Jeździłem wyłącznie po mieście. Najbardziej popularne ścieżki rowerowe były pełne rowerzystów. Był słoneczny i w miarę ciepły wieczór. W miarę, gdy słońce zbliżało się do horyzontu, temperatura zaczęła spadać. Ostatnio jeżdżę nieregularnie. To moja pierwsza przejażdżka od prawie dwóch tygodni i odczuwałem wyraźny brak kondycji. Mimo tego, po ponad półtorej godziny, zadowolony z siebie i z roweru, wróciłem do domu.
Teraz Polska ;)