Nowa nadzieja
Bardzo delikatnie, nieśmiało, subtelnie, ale już gdzieś tam w powietrzu czuć zbliżającą się wiosnę. Skończyły się siarczyste mrozy, niedługo przyjdzie pierwsze ocieplenie i choć pewnie jeszcze nie raz poprószy śniegiem, to nic nie powstrzyma przyrody. To ostatnie tygodnie zimy. Czas ten ma dla mnie jeszcze jedno, symboliczne znaczenie. Mój poprzedni, bardzo osobisty wpis, dotyczył pasji, która wymknęła się spod kontroli. Te dni są dla mnie bardzo ważne. Mam nadzieję, że podobnie jak w przyrodzie, także w życiu nadchodzi czas wiosny. Na razie bardzo delikatnie, nieśmiało, subtelnie…
Dzisiejszy dzień był bardzo wietrzny, ale nie chciałem siedzieć bezczynnie w domu. Zaraz po obiedzie wskoczyłem na rower i nie bacząc na pogodę, pojechałem przed siebie. Jechałem na zachód, starając się złapać promienie słońca, które zachodzi już coraz później, dając dłuższe i piękniejsze dni. Wiatr, choć mocny, nie przeszkadzał mi. Traktowałem go jako przeszkodę, którą muszę pokonać. Często spoglądałem na słońce, które nieuchronnie zmierzało w stronę horyzontu. W coraz bardziej rubinowej tarczy chciałem dostrzec odbicie oczu, które tak bardzo mnie zauroczyły… Obraz mojej wiosny, mojej nowej nadziei…
Twoje zdrowie Monisiu