Dolina Bolechowicka
Zaplanowany na ten sezon cykl zwiedzania podkrakowskich dolinek rozpocząłem od najmniejszej z nich - Doliny Bolechowickiej.
Z popołudniowej wyprawy wyciągnąłem dwa wnioski.
Pierwszy jest taki, że jeśli szlak jest pieszy i niedawno sporo padało, to niekoniecznie będzie przejezdny dla roweru. Niestety kilka razy musiałem prowadzić rower, bo przejazd był po prostu niemożliwy. Leżące w poprzek wąskiej ścieżki kłody drewna wyglądały tak, jakby ktoś specjalnie chciał utrudnić życie bikerom.
A drugi wniosek jest taki, że na takie wyprawy należy zaopatrzyć się w jakiś środek przeciwko komarom. Gdybym powiedział, że komarów było dużo, skłamałbym. Ich były miliony! Miliony krwiopijców czyhających na zabłąkanego turystę! Po co Pan Bóg stworzył te bestie? Zaraz ktoś powie, że jakieś ptaszki albo inne zwierzaczki żywią się komarami. No dobrze, ale gdzie one były, gdy ich potrzebowałem? Zjeżdżając w dół pobiłem wszelkie rekordy. Byle dalej, byle dalej...
Pierwotnie planowana trasa w formacie GPX
A na koniec kilka zdjęć.