Kopiec Kościuszki
Wykorzystując pierwszy ciepły dzień, postanowiłem odwiedzić Kopiec Kościuszki. Biorąc pod uwagę, że dopiero co rozpocząłem sezon, wybrałem łatwiejszy podjazd ulicą Św. Bronisławy. Skutki zimy są niestety odczuwalne - podjeżdżałem raczej wolno (jakieś 9 - 10 km/h) i nieukrywaną zazdrość wzbudziła we mnie trójka kolarzy, wyprzedzających mnie z taką łatwością, z jaką ja wyprzedzałem spacerowiczów ;). Ale nic to! Na początku ubiegłego roku było jeszcze gorzej, za to pod koniec sezonu "wspinałem" się bez większej zadyszki.
Odpocząłem sobie zjeżdżając z Kopca ulicą Malczewskiego. Rozbujałem się do 64 km/h i mógłbym jeszcze więcej, ale nie wiedząc co jest za zakrętem, użyłem klamek i zwolniłem na tyle, aby cały zakręt zaliczyć na swoim pasie ruchu bez zwiedzania poboczy, tudzież wycieczki tunelem w stronę światła... ;)