Scalanie myśli
Dzisiaj dla odmiany pojechałem na wschód w kierunku Puszczy
Niepołomickiej. Nie zamierzałem jednak zagłębiać w jej najdalsze rejony, a
jedynie dotrzeć do pierwszych ścieżek ukrytych pośród wysokich drzew. Na dworze
było szaro i dość ponuro. Prognozy zapowiadały rychłe opady śniegu, ale na
razie było sucho. Tuż przed czwartą popołudniu dotarłem do celu. Wjechałem
pośród drzewa i natychmiast odciąłem się od rozbieganej rzeczywistości,
pozostawiając za sobą zwykłą codzienność. Cicha muzyka przyrody scalała myśli
rozproszone jazgotem cywilizacji. Płynąłem po tym oceanie, starając się nie
dostrzegać brzegu, oddzielającego harmonię od nieporządku. W końcu go
przekroczyłem, wjeżdżając pomiędzy pierwsze zabudowania Niepołomic. A potem
zaczął sypać śnieg. Zrazu delikatnie, subtelnie, nieśmiało, by z każdym
kilometrem coraz dosadniej przypominać, że przecież wciąż mamy zimę. Kilka
kilometrów przed domem jechałem już po białym asfalcie, ciesząc się, że spędziłem
ten krótki czas z dala od świateł miasta.
Droga przez puszczę.
Pośród drzew.