Pożegnanie czasu letniego
Wykorzystałem jednodniową przerwę w opadach deszczu i
zaraz po pracy wskoczyłem na rower. Chciałem jeszcze raz spojrzeć na jesienne
obrazy pełne złota i brązu, brzmiące szelestem liści, pachnące chłodnym
wiatrem. Chciałem stać się częścią tej rzeczywistości, pożegnać mijający czas,
przygotować na krótkie dni. Chciałem także przez chwilę być sam, wsłuchać się w
głos Boga, który cichy, subtelny, delikatny, często nie może się przebić przez hałas
codzienności. Planu trasy nie miałem, ale to było nieważne. Jechałem przed
siebie, ciesząc się wolnością i wewnętrzną harmonią. Krajobrazy przesuwały się
raz wolniej, raz szybciej, a słońce powoli lecz nieuchronnie zmierzało ku
horyzontowi, zmieniając barwę i przypominając, że czas długich dni już się
skończył. Moja dzisiejsza podróż w jesiennej scenografii także się kończyła. Tuż
przed zachodem słońca zatrzymałem się przed domem, zsiadłem z roweru i
spojrzałem na zachmurzone niebo. Jutro znów spadnie deszcz…
Okolice Tyńca pod słońce.
Okolice Tyńca w kolorach jesieni.