Na początek wiosny
Oto jest. Kalendarzowa, ale jednak wiosna. Najpiękniejsza pora
roku. Nieważne, że póki co, jeszcze jej nie widać. Nie ma znaczenia, że zieleń
nie wystrzeliła ku niebu swoją zmysłową soczystością. Ważne, że już jest, bo
teraz każdy dzień będzie lepszy, cieplejszy, piękniejszy.
Pierwszy wiosenny dzień uczciłem – jakże by inaczej – przejażdżką.
Symbolicznie zerwałem z miejski klimatami i uciekłem na południe, na moje
ulubione pagórki, do miejsc, których nie odwiedzałem od ubiegłej jesieni.
Zaliczyłem jedną z moich „klasycznych” tras, która na początku zaprowadziła
mnie do Świątnik Górnych, a potem do Mogilan, Radziszowa, Skawiny i Tyńca. Było
więc całkiem sporo przewyższeń, a i niewiele brakowało, abym na szalonym
zjeździe z Bukowa do Radziszowa, pobił osobisty rekord prędkości. Bawiłem się
więc przednio, wierząc, że ta pierwsza wiosenna eskapada jest zapowiedzią
wspaniałego sezonu.