Do zmroku
Jak wszem i wobec wiadomo, nie ma złej pogody na rower, jest tylko
złe ubranie i… brak błotników. Kolejny tydzień lało i prawdę mówiąc, miałem już
tego trochę dość. Tymczasem mój „zimowy” rower nadal spoczywa na stojaku
serwisowym, bo nijak nie mogę się sprężyć i poświęciwszy jeden wieczór,
doprowadzić go do stanu używalności. A czas ku temu najwyższy, bo deszczowych
dni będzie coraz więcej.
Kolejna seria opadów deszczu zakończyła się wczesnym
popołudniem i mogłem wyskoczyć na przejażdżkę. Nie była długa, bo z racji
posiadania jedynie oświetlenia pozycyjnego, wolałem zakończyć ją o zmroku.
Rower „zimowy” ma lepsze światła, ale… przeczytajcie pierwszy akapit. Jeździłem
więc raczej krótko i zdążyłem zaliczyć pętlę: Kraków – Niepołomice – Kraków.
Warunki były takie sobie, bo temperatura była mniej więcej taka, jak w… lutym
tego roku. Dobrze więc, że ubrałem ciepłą bluzę i grubsze rękawiczki.