Drogowy absurd
Po wczorajszych harcach po małopolskich wzgórzach, dzisiaj
wybrałem się na zdecydowanie spokojniejszą przejażdżkę. Tym razem nie robiłem
żadnych planów i po prostu pojechałem przed siebie. Jazda miała różne oblicza,
których wizerunki kreślone były przez pogodę, a dokładnie mówiąc, przez wiatr.
Gdy wyjeżdżałem, nic nie wskazywało na to, że słaby południowy wiatr, może się
zmienić. Ja to jednak wiedziałem, bo nim wsiądę na rower, zawsze zerkam na
meteo.pl. I faktycznie już około jedenastej wiatr zmienił kierunek na zachodni
i stał się na tyle mocny, że jazda na zachód oznaczała walkę z przeciwnościami
natury. Być może nieco przesadzam, ale wczorajsze zmagania z pagórkami
sprawiły, że nie tryskałem dzisiaj świeżą energią. Pod wiatr jechałem zatem
spokojnie, odrabiając zaległości wówczas, gdy zawracałem na wschód.
I pewnie na tym zakończyłbym opis wycieczki, gdybym
nie wpadł na pomysł, aby przejechać się nową drogą, której otwarcie szumnie
ogłoszono niedawno w mediach. Droga ta powstała z okazji Światowych Dni
Młodzieży, aby umożliwić pielgrzymom dotarcie do miejscowości Brzegi. Ujęcia z
drona pokazywały świeżutki asfalt i pachnącą nowością drogę dla rowerów.
Pojechałem więc do Brzegów i na rondzie, które nosi imię Światowych Dni
Młodzieży – ech ta polska mania nazywania wszystkiego – skręciłem na zachód.
Podejrzenie budził fakt, że wjazd był oznaczony znakiem ślepej drogi, ale
pomyślałem sobie, że widocznie ktoś nie dopilnował, aby ten znak ściągnąć.
Jechałem wolno, bo na odkrytym terenie wiatr dawał się szczególnie mocno we
znaki. Dotarłem do ostatniego zakrętu, a za nim czekała na mnie niespodzianka.
Droga, której otwarcie ogłoszono przy dźwiękach fanfar, którą zapewne skropiono
litrami wody święconej pośród dymu z kadzideł, a do przecięcia wstęgi użyto
złotych nożyc, okazała się prowadzić donikąd. Stalowe bariery broniły dostępu
do placu budowy, rozkopanej ziemi, chaszczy, kamieni i brunatnych kałuży. Tylko
kilkudziesięciu metrów zabrakło do pełnego sukcesu i połączenia z ulicą
Śliwiaka. Oczami wyobraźni zobaczyłem setki tysięcy pielgrzymów potykających
się o kamienie, wpadających w kałuże, przeskakujących barierki… Zapewne do
lipca powstanie ten krótki odcinek, ale w takim razie po jaką cho****ogłoszono
zakończenie budowy? Zsiadłem z roweru i zanim zafundowałem sobie mały spacerek,
zrobiłem kilka zdjęć. A może wyślę je do programu „Absurdy drogowe”?
Herzlich willkommen umiłowani pielgrzymi. Idźcie tą drogą…
…i niech Anioł Stróż nad Wami czuwa.